ODWIEDZIN
WSPOMNIENIA ANNY KASZKOWIAK
WSPOMNIENIA O "TRÓJCE" > WSPOMNIENIA ANNY KASZKOWIAK


Czas ucieka, tygodnie, miesiące, lata…

 W 1960 roku, zgodnie ze skierowaniem ówczesnych władz oświatowych, znalazłam się w Szkole Podstawowej nr 2 we Wronkach.
 W tej szkole miałam miesięczną praktykę pedagogiczną, w czasie której spotkałam się z życzliwością i serdecznością.
Cieszyłam się, że będę pracowała z ludźmi, których już znam. Byłam zdecydowana na stałe zamieszkać we Wronkach i
pracować w „Dwójce”. Stało się inaczej. Nie z Wronkami a z Szamotułami związałam moje życie osobiste i zawodowe.

 W 1965 roku dostałam  pracę w Szkole Podstawowej nr 3 im. Adama Mickiewicza. „Trójka” była placówką wiodącą,
cieszyła się uznaniem w środowisku lokalnym, w powiecie i województwie.

 Stremowana poszłam na pierwsze spotkanie z p. A. Ziołkiem, który wówczas kierował szkoła. Do dziś pamiętam
fragment tej rozmowy:
- Czego pani chciałaby uczyć?
- Proszę pierwszą klasę.
- Spadłą mi pani z nieba! – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.

Ten jego uśmiech dodał mi odwagi. Pierwsze spotkanie z gronem pedagogicznym było nie lada przeżyciem.
Weszłam do szkoły, zatrzymałam się na korytarzu pierwszego pietra i czekałam. Nauczyciele stali w mniejszych lub
większych grupach. Rozmawiali ze sobą. Tuż przed rozpoczęciem posiedzenia Rady Pedagogicznej  podeszła do mnie
jedna z pań, podała mi rękę, zamieniłyśmy kilka słów i razem weszłyśmy do świetlicy.

Felu, jakże ci byłam wdzięczna za ten gest.

Rozpoczęła się konferencja. Nagle odezwał się dzwonek, tak zwyczajnie, jak tam…

Z wielkim zapałem wzięłam się do pracy. Miałam już pewne doświadczenie i osiągnięcia zawodowe (nagroda w r.szk. 1962/63).
Dwa lata pracowałam z pierwszoklasistami (ponad 40 osób w klasie), uczyłam języka rosyjskiego, prowadziłam kółka
zainteresowań i drużynę zuchową. Teraz się cieszyłam, że dostałam pierwszą klasę. Zacznę wszystko od początku.
Przyjazna atmosfera i dobre warunki pracy pozwalały mi realizować plany dydaktyczno – wychowawcze.

Szkolny dzwonek wzywał na lekcje i ogłaszał przerwy.Pamiętałam te przerwy: dyżury na boisku lub korytarzu,
załatwianie bieżących spraw w sekretariacie, rozmowy z uczniami, wizyty rodziców.I ten ciągły pośpiech!
Jeśli nie pełniło się dyżuru w dużą przerwę, można było chwilę odpocząć w pokoju nauczycielskim, gdzie unosił się
zapach kawy (i dymu papierosowego). Czasem ktoś przyniósł zasłyszaną gdzieś wiadomość:

„Chodzą na hospitację”. Wtedy padały pytania: kto? Do kogo?.

A były to czasy kiedy nie zawiadamiano nas o hospitacjach.

 Szkolnictwo w mniejszym lub większym stopniu zmieniło się. W roku szkolnym 1966/67 zaczęliśmy funkcjonować
jako ośmioletnia szkoła podstawowa. Po dziesięciu latach (1976) wprowadzono klasy „0”, które objęły nauką sześcioletnie dzieci.

Co roku dzieci rozpoczynały naukę i co roku odchodziły do szkół ponadpodstawowych. Przychodzili nowi nauczyciele,
 inni odchodzili z różnych względów. Zmieniały się osoby kierujące szkołą. Zegnaliśmy odchodzącego na emeryturę (1973)
kierownika Alojzego Ziołka. Po nim dyrektorem został mgr Benedykt Tomkowiak.

 Przez cały  ten czas placówka cieszyła się wielkim uznaniem, była szkołą wzorową. Osiągaliśmy sukcesy w pracy,
wspólnie pokonywaliśmy trudności, podnosiliśmy kwalifikacje zawodowe.Łączyła nas nie tylko praca.
Jeździliśmy na koncerty, do teatru, opery i operetki. Wspólnie organizowaliśmy wieczorki taneczne i
przygotowywaliśmy spotkania imieninowe. To wszystko zbliżało nas do siebie, tworzyło niepowtarzalną atmosferę.

 Czas płynął nieubłagalnie, aż za szybko. Nadszedł rok szkolny 1990/91. Moja ósma klasa ukończyła szkołę,
a ja zrezygnowałam z pracy.

 Pamiętasz Aniu, posiedzenie Rady  Pedagogicznej, na której zegnaliśmy się z koleżankami i kolegami.
Nie było to łatwe, choć w naszym życiu było już wiele różnych pożegnań.


Najtrudniejsze były te „ostatnie pożegnania”. Przypominają je mogiły znajdujące się na szamotulskim cmentarzu.
To tu spoczywają śp. Bolesław Szczerkowski, Jadwiga Jarysz, Helena Smoleńska, Julia Kowalska, Zofia i Alojzy Ziołkowie,
a także Tadziu, Basia, Genia, Boguś, Grażyna, Alina i Marian.

 Kiedy idę dróżkami naszej nekropolii, wracam myślami do przeszłości. Zatrzymuję się przy ich grobach,
odmawiam modlitwę. Pytam siebie: czy ktoś zatrzyma się kiedyś nad moim grobem?

 Czas szybko mija. Jest koniec 1991 roku. Telefon ze szkoły. Pada propozycja pracy. Waham się.
Przekonują mnie i wracam do szkoły. Kieruje nią mgr Roman Wiśniewski. Jestem zatrudniona do końca roku szkolnego.
 Jeszcze dwukrotnie podejmuję pracę, są to znowu zastępstwa. Czasem przychodzę do szkoły, aby załatwić jakąś sprawę.
Nie zatrzymuję się zbyt długo. Wiem z własnego doświadczenia, ze takie wizyty dezorganizują pracę.

  Bywa też, ze to szkoła przekazuje telefonicznie różne informacje.

 W połowie października tego roku zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałam znajomy głos. Magister Krystyna Tecław – Dziubek,
która obecnie kieruje „Trójką” , prosi o napisanie wspomnień z okazji 50 – lecia szkoły. Zgadzam się.
Po odłożeniu słuchawki pojawiają się wątpliwości. Tyle osób przede mną dzieliło się swoimi wspomnieniami.
O czym mam pisać, żeby nie powtarzać znanych już wszystkim faktów.

 Z zakamarków mojej pamięci wydobywałam ważne i drobne zdarzenia, skrywane przeżycia,
niepokoje i radości, wspomnienia pełne treści.

 Dwadzieścia siedem lat jest tylko epizodem  w 50 letniej historii szkoły, mojej szkoły.

  
                                                                                                                       Anna Kaszkowiak                          


 


Proszę się przygotowac Pani Aniu,we wrześniu znowu zadzwoni telefon.

                                                                                      




php readfile ('http://cw.money.pl/wiadomosci_kraj.html', true)